wybor wybor
217
BLOG

Ponura radość

wybor wybor Polityka Obserwuj notkę 0

Premier Donald Tusk postanowił wnieść osobisty wkład w tegoroczną kampanię samorządową. Oświadczył, że nie zaryzykowałby budowania z Jarosławem Kaczyńskim Korei Południowej "bo mogłaby wyjść ta inna (Korea) i byłby kłopot". W ten sposób premier zapewne chciał dać delikatny sygnał, że ogół powinien mu być wdzięczny, że obecna ekipa rządząca nie zrealizowała jego obietnic wyborczych, dotyczących innego, znacznie nam bliższego geograficznie "tygrysa" gospodarczego. Bo gdyby - nie daj Boże - postanowił być słowny, 12 listopada br. Angela Merkel zapewne zawiadamiałaby cały świat: "UE jest przygotowana na wszelkie scenariusze działań w związku z obecnym kryzysem finansowym w Irlandii i w 'drugiej Irlandii', czyli w Polsce".

Chyba jednak za niedotrzymywanie obietnic koszy kwiatów od wdzięcznego społeczeństwa spodziewać się nie powinien. Najprawdopodobniej Tusk wie, że naród albo tępawy i delikatnych aluzji nie pojmuje, albo ogólnie ma go w nosie, więc wpadł na pomysł, że pójdzie w szczerość na temat własnej osoby. Dla pewności postanowił się zaprezentować na tle PiS-owców, ale już treść tego, w jaki sposób sam siebie przedstawił, powinna dać wyborcom do myślenia. "Czasami pewnie też jestem niepoważny. Nic na to nie poradzę, taki się urodziłem, ale robimy poważne rzeczy, ale w takim optymistycznym tego słowa znaczeniu" - wyznał a nie zaprzeczył premier. Jak na reakcję na oskarżenie sformułowane przez Kaczyńskiego, że polskie państwo nie jest traktowane poważnie, to mało poważna.

Kaczyński w swych kolejnych wystąpieniach na samorządowych konwentyklach partyjnych jest coraz bardziej rozluźniony, a nawet dowcipkuje. Rodzi to dwa podejrzenia i niebezpieczeństwa. Po pierwsze, może się okazać za kilka tygodni, że Kaczyński także w czasie kampanii samorządowej "był na proszkach". Po drugie, może się okazać, że jego oskarżenia o niepoważne traktowanie państwa polskiego były żartem (czyli były niepoważne). W każdym razie chodzi o to, aby gdy stosowne chwile wyznań nadejdą, ktoś przynajmniej pamiętał, że to na tym blogu, a nie gdzie indziej, taki a nie inny rozwój wypadków został przewidziany.

W ogóle upartyjnienie kampanii przed wyborami samorządowymi owocuje samymi idiotyzmami. Z jednej strony dowiadujemy się, że to od wyboru radnych z PiS-wskim rodowodem zależy, czy Rosja zacznie nas inaczej traktować w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. Z drugiej premier własną twarzą na setkach billboardów w całym kraju firmuje ewidentną bujdę na resorach, że na poziomie gminy, miasta, a nawet województwa, nie należy uprawiać polityki.

wybor
O mnie wybor

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka