wybor wybor
28
BLOG

Żniwa

wybor wybor Polityka Obserwuj notkę 0

Jarosław Kaczyński po środowej debacie stwierdził, że Bronisław Komorowski stosował w niej podręcznikowe chwyty. To bardzo celne określenie. Cała kampania sztabu kandydata PO to podręcznikowy przykład, w jaki sposób doprowadzić do zwycięstwa kontrkandydata.

"Nie doceniłem ani samego Jarosława Kaczyńskiego, ani skali traumy posmoleńskiej. Zwrot PO na lewo osłabił Komorowskiego i zbudował Napieralskiego. Także powódź tutaj odegrała spory wpływ. Pomimo ogromnej, bez precedensu, pomocy rządu dla powodzian na tych terenach, zdecydowanie wygrał Jarosław Kaczyński - powiedział oświadczył w piątek w pewnej radiostacji polityk PO Jarosław Gowin. Gowin, pewnie ze względu na swą nieuleczalną uczciwość, która mu złamała świetnie się zapowiadającą karierę po linii kościelnej, najprawdopodobniej należy do niewtajemniczonych i nie wie, jaki jest faktyczny plan. Ale jak widać, nawet on dostrzegł ogromne wysiłki swoich kolegów partyjnych. Tylko się nie domyślił, o co chodzi.

Jak napisał jeden z tygodników, Grzegorz Napieralski jest zafascynowany postacią Jarosława Kaczyńskiego i jego charyzmą. Najwyraźniej Komorowski postanowił się zafascynować Napieralskim i nawet go cytuje. Napieralskiemu było przykro "tak po ludzku", że go opuścił lewicowy Włodzimierz Cimoszewicz i poprał Komorowskiego. "Jest mi przykro, nie wyborczo tylko tak po Polsku i po ludzku, należę do tej grupy osób, która częściej przebywała w areszcie w tamtych czasach. Przykro mi, że w imię interesu wyborczego fałszuje się historię" - mówił dzisiaj Bronisław Komorowski. Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który w ramach nowej polityki historycznej najprawdopodobniej postawi w Sosnowcu nie tylko pomnik, ale nawet całe muzeum na cześć byłego I sekretarza KC PZPR, no bo jak sam zapewnia, Edward Gierek "opozycję jakoś tolerował, a nie zamykał do więzienia". Zapewne wynika to z faktu, iż Gierek nie zamykał Jarosława Kaczyńskiego, natomiast innych nie tylko zamykał, ale nawet kazał temu i owemu nieźle przyłożyć. Był jednak człowiekiem myślącym z dużym wyprzedzeniem i dlatego właśnie Jarosława Kaczyńskiego traktował inaczej, żeby on kilkadziesiąt lat później mógł mu wystawić laurkę. Chyba, że ktoś zna inny powód, dla którego w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia Jarosław Kaczyński nie zwiedzał PRL-owskich więzień. Tylko zanim się odezwie, niech weźmie pod uwagę, że po wyborach wielka miłość Kaczyńskiego do lustrowania i instrumentalnego traktowania IPN-u
powróci ze zdwojoną siłą.

Komorowski nie tylko podkreśla swoją drugorzędność wobec Kaczyńskiego podając mu długopis do podpisywania Konstytucji, ale również stawia się już góry w roli petenta, pisząc do niego w ostatnim dniu kampanii lizusowskie listy, w ktorych uniżenie prosi, żeby Kaczyński zechciał namówić swoich kolegów w TVP (zarówno tych z PiS, jak i tych z SLD), żeby jednak  przytulili Jurka Owsiaka z jego całkowicie apolityczną (tylko bez ironicznych uśmiechów poproszę!) akcją na rzecz powodzian. Kaczyński co prawda troszke sie krygował "Ja nie mam wpływu na telewizję publiczną", ale zaraz potem, już pogodzony ze swym zwycięstwem w niedzielnych wyborach, spełnił prośbę Komorowskiego i zaapelował... "jednocześnie do wszystkich telewizji: publicznej i prywatnych, żeby równo potraktowały akcje pomocy powodzianom organizowane przez Caritas i Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Kandydat PiS prosił, by zarówno akcja Caritasu, jak i WOŚP zostały "czynnie" przez te telewizje poparte. - To będzie dowód tego, że tu nie chodzi o nic innego, jak tylko o pomoc dla powodzian. A tylko wtedy te akcje mają swój właściwy sens. Ja bardzo na to liczę - podkreślał Kaczyński". To bardzo interesujący prognostyk na przyszłość dla prywatnych mediów w Polsce. Ciekawe, czy ich właściciele zdążyli się już przygotować na to, że teraz będą w równym stopniu musiały spełniać zachcianki Jarosława Kaczyńskiego, jak od dawna robią to media publiczne, finansowane nie tylko z pieniędzy jego zwolenników. Wydaje się, że informacje z otoczenia Kaczyńskiego, iż pierwsza wizyta zagraniczna nowego prezydenta będzie miała miejsce u wenezuelskiego umiłowanego przywódcy Hugo Chaveza nie są przesadzone.

Obłudna kampanię Komorowskiego zauważył nawet "Frankfurter Allgemeine Zeitung", który napisał: "Komorowski wprawdzie atakował tu i tam, ale niemal nie odważył się nawiązać do najsłabszego punktu Kaczyńskiego - jego rządów przed 2007 rokiem, gdy paktował z narodową prawicą, antysemitami i wrogami gejów oraz poprzez liczne aresztowania ukuł wizerunek nieubłaganego pogromcy korupcji". Niemiecki dziennik nie szuka jednak rzetelnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego Komorowski robił, jak robił. Sugestia, że chodziło tylko o szacunek dla ofiar smoleńskiej tragedii brzmi bardzo nieszczerze.

Ekipa PO dała z siebie wszystko. Na wszelkie wypadek nawet w końcówce kampanii wycofała się z Warszawy, żeby nie przeszkadzać Kaczyńskiemu w finałowym wiecu i najchętniej już dzisiaj schowałaby się razem ze swoim kandydatem w Budach Ruskich, ale to nie wypada, więc wybrali Ostrowiec Świętokrzyski. Można się domyślać, że świadomie wybrali teren, o którym jeszcze w piątek przed południem Kaczyński mówił: "Na tej ziemi działał nie tak dawno mój drugi towarzysz broni". Po prostu chcą się dobrze przygotować do swojej klęski... Czyli zwycięstwa. Siali długo i cierpliwie. Teraz nadchodzi dla nich czas żniw.

Do usłyszenia po ciszy.

wybor
O mnie wybor

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka