wybor wybor
22
BLOG

Szkoda czasu i pieniędzy

wybor wybor Polityka Obserwuj notkę 0

Wysiłki ekipy PO nie poszły na marne. Realizacja tego, o czym jest mowa na tym blogu od samego początku, przebiega bez zakłóceń. Bronisław Komorowski z minuty na minutę traci szanse na zajęcie miejsca pod prezydenckim żyrandolem. Nie wygląda na kogoś szczególnie tym faktem zmartwionego. W ostatnich tygodniach miał okazję się przekonać, że bycie Prezydentem RP to żadna frajda.

Zresztą, jak to już dawno zostało wskazane w tym blogu, gdyby Komorowski naprawdę chciał w tych wyborach wygrać, to od razu po smoleńskiej katastrofie powinien z bycia marszałkiem, a więc i p. o. prezydenta, zrezygnować. Grzegorz Schetyna albo jakikolwiek inny poseł Platformy mógłby przecież równie skutecznie mianować, podpisywać i przemawiać. Fakt, że Komorowski nie zrzekł się funkcji, był jasnym sygnałem dla co bystrzejszych, że tkwienie przez pięć lat przy Krakowskim Przedmieściu go nie interesuje. Ci, którzy tego sygnału nie odczytali, niech mają pretensje sami do siebie.

Nie wiadomo dokładnie, na ile PiS i sam Jarosław Kaczyński zracjonalizowali sobie nieuniknione objęcie przez niego schedy po zmarłym Bracie. Wiele wskazuje na to, że nie do końca zdają sobie sprawę, w co się pakują. W każdym bądź razie zajęci są snuciem planów na najbliższe lata z takim zapałem, że żal im psuć zabawę. Jak się zorientują, będzie już za późno. Będą w tym siedzieć po uszy.

Najzabawniejszą postacią tegorocznych wyborów prezydenckich jest niewątpliwie Grzegorz Napieralski. Środki i wysiłek, jakie zainwestował z kampanię, na pewno przyniosą mu korzyści, ale nie będą one tak długotrwałe i dalekosiężne, jak to sobie szef SLD i jago najbliższe otoczenie, wyobrażają. Biorąc pod uwagę słabość Napieralskiego do nowoczesnych gadżetów, powinien on w najbliższych dniach wystawić swoje poparcie na którymś z portali aukcyjnych, nie ograniczając możliwości skorzystania z oferty jedynie do dwóch panów K.

Żeby wiedzieć, kogo poprze elektorat, który na kartkach wrzucanych do urn wyborczych postawił krzyżyk przy jego nazwisku, nie trzeba robić kosztownych sondaży. Wystarczy wybrać o wiele tańszą opcję - włączenie telewizji publicznej, która wciąż jest wzorowym przykładem harmonijnej współpracy PiS i SLD. Upowszechnienie tego ideału na inne dziedziny naszego życia społecznego jest doprawdy jedynie kwestią czasu. Sytuacja jest o tyle śmieszna, że SLD-owcy mają najwyraźniej krótką pamięć oraz niechęć do uczenia się na cudzych błędach. Nie bez powodu Paweł Fąfara silił się jeszcze przed pierwszą turą wyborów na złośliwość, pisząc: "Wyborco! Prezydent zaprasza do Polskiej Zjednoczonej Partii Socjalistycznej". Wyborca wie, kto dopiero w ostatnich tygodniach przechodził gwałtowną przemianę, a kto od dawna pragnie obywateli uszczęśliwiać, nawet na siłę. Kontynuatorzy PZPR już dawno stracili w tej dziedzinie nie tylko monopol, ale również koszulkę lidera.

Według różnych danych druga tura wyborów będzie nas kosztować od 50 do 100 milionów złotych. Plus dwa tygodnie marnowania czasu na kolejną zabawę pod nazwą "kampania wyborcza". W tej sytuacji, patrząc na dobro państwa, na konieczność naprawiania szkód po powodzi itd., trzeba zadać pytanie, czy nie szkoda czasu i pieniędzy na drugą turę? Czy nie będzie prościej, taniej i bardziej ekonomicznie, jeśli przegrany z góry kandydat po prostu się wycofa? Albo może zamiast znów zaganiać naród do urn (co 4 lipca uda się w o wiele mniejszym wymiarze, niż w miniona niedzielę), ogłosić sondę SMS-ową? Sprawdza się to w tylu programach, typu "Taniec z...", dlaczego miałoby się nie sprawdzić w takiej drobnostce, jak wybór człowieka, który zajmie miejsce pod żyrandolem?

wybor
O mnie wybor

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka