wybor wybor
24
BLOG

Cisza przed ciszą

wybor wybor Polityka Obserwuj notkę 1

Polskie sądownictwo nie ma najlepszej opinii. Ale jak ma ją mieć, skoro wycina takie numery, jak piątkowy wyrok w procesie wyborczym o to, co na temat szpitali uważa Bronisław Komorowski? Efekt jest taki, że zwolennicy każdej z zainteresowanych przedsięwzięciem stron mogą teraz publicznie mrużyć oko, a w prywatnych rozmowach opowiadać o upolitycznieniu naszych sądów.

Ogólne odnormalnienie opanowało też komisją wyborczą, która rozesłała w piątek papier z bardzo ścisłym przepisem na ciszę wyborczą. Zamiast wydawać tego typu dyrektywy, niczym Unia Europejska, komisja mogła po prostu zamknąć do niedzielnego wieczora wszystkie kanały telewizyjne i radiowe, wyłączyć internet, a najlepiej w ogóle odciąć wszystko od prądu, a urny postawić przy lampkach oliwnych i świecach.

Coraz dobitniej okazuje się, komu tak niesłychanie zależy na umieszczeniu w Pałacu Prezydenckim nie gajowego z zakorkowaną strzelbą, lecz miłośnika zupełnie niewydolnej publicznej służby zdrowia. Zwolennicy tego rozwiązania w minionym tygodniu przestali cokolwiek udawać i ze wszystkich sił, wszelkimi możliwymi sposobami, wbijają wyborcom do głowy, że Jarosław Kaczyński ma wygrać, nawet jeśli w tym celu trzeba będzie unieważnić głosowanie.

Kim oni są? To proste! To media! Media wszelkiego autoramentu, niezależnie od źródeł finansowania. Prą do tego rozwiązania, ponieważ są przekonane, że tylko w ten sposób uda się podtrzymywać w Polsce konflikt. A nasze media, zwłaszcza te, które mają się za poważne i polityczne, niczego tak się nie boją, jak braku konfliktu. Ledwo przeżyły zdarzające się w ostatnich latach okresy, w których politycy znudzeni odgrywaniem wciąż tych samych skeczów dali sobie na luz i nie chciało im się naparzać w telewizyjnych lub radiowych studiach, obrzucać inwektywami z jakichkolwiek mównic, opluwać w gazetach. Kto uważa, że jest to teza z tak zwanej czapy, niech sobie przypomni litanie, jakie w rozmaitych mediach zanosili redaktorzy do Janusza Palikota, który siedział cicho, bo był zajęty ustalaniem ze stylistą nowej fryzury i dobieraniem szkieł bez dioptrii w markowych oprawkach. A gdy się wreszcie pojawił, przez wszystkie polskie media przeszło głośne, pełne ulgi "Uffff!", zrozumiałe dla każdego, kto choć raz w życiu zepchnął konieczność myślenia na innych.

W tej sytuacji nie powinno nikogo dziwić masowe zaangażowanie dziennikarzy w akcję "Żyrandol dla Kaczora", która skupiała się na obrzydzaniu Komorowskiego komu się tylko dało, i to nie tylko cynaderką, jak w Kabarecie Starszych Panów, ale również tym, co za kandydatem Platformy powinno przemawiać. Wzorcowym przykładem było wypominanie Komorowskiemu jego pasji myśliwskiej. Uczynienie narodowego problemu z faktu strzelania do wiewiórek w kraju, w którym oficjalnych myśliwych zrzeszonych w stosownym związku jest ponad sto tysięcy, a takich, którzy lubią sobie coś w lesie upolować bez żadnych papierów ponoć kilkakrotnie więcej, wymaga nie tylko dużej obłudy, ale też zastosowania skomplikowanych mechanizmów manipulacji świadomością społeczną.

Ekipie Kaczyńskiego trzeba oddać, że nie utrudniała Platformie i mediom dzieła. Były co prawda pewne zachwiania, ale jednak nie zmarnowali szansy i dzielnie swego kandydata do budynku osieroconego przez jego Brata wpychali, nie przebierając w środkach. Przede wszystkim wzięli na siebie trudny obowiązek nadawania całej rozgrywce tonu, co PO przyjęło z wdzięcznością. Poszli też na dalekie ustępstwa, i zdjęli z wizji wszystkich, którzy mogliby skłonić wyborców do refleksji nad tym, że przecież Prezydent RP musi mieć jakichś współpracowników, a może ich znaleźć wyłącznie wśród swoich dotychczasowych współpracowników. Mając więcej czasu (bo nie musieli biegać ze studia do studia) dali z siebie wszystko i skutecznie odgrzali wszystkie sprawdzone numery i chwyty z ostatnich kilku kampanii. Skoncentrowanie głównych działań kampanijnych na adresatach brukowców, a nie "opiniotwórczych" dzienników i tygodników, dowodzi nie tylko, że potrafią liczyć, ale też że nadal hołdują swym dawnym przekonaniom o tym, w jaki sposób osiąga się zwycięstwo w tak pokiereszowanych mechanizmach demokratycznych, jakie funkcjonują w Polsce. Ale gotowość do chwilowego siedzenia w drugim rzędzie po to, aby potem brylować przez lata na proscenium, zasługuje na docenienie, a nawet pochwałę.

Jak cisza to cisza. Skoro komisja wyborcza robi takie groźne miny, to nie należy jej drażnić. Dlatego następny wpis na tym blogu dopiero po pierwszej turze.

wybor
O mnie wybor

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka